Czy komary to niebezpieczne, nieznośne i jednocześnie pożyteczne owady? Jak dużo gatunków jest w Polsce? Czy rzeczywiście wkrótce pojawi się u nas nowy, bardziej okrutny? Jak się przed nimi chronić? I czy rzeczywiście za całe zło odpowiadają samice tych owadów? O komarach opowiedział entomolog prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz z Katedry Ochrony Roślin Instytutu Nauk Ogrodniczych SGGW.
Komary to dość prymitywne owady, które przystosowały się do środowiska ludzkiego. Ciekawostką jest, że choć są słabymi „lotnikami” i unikają przestrzeni otwartych oraz wietrznych, to poruszają skrzydłami z częstotliwością ponad 600 ruchów na sekundę! W Polsce jest aż 49 gatunków komarów, choć nie wszystkie kłują ludzi. Te, które atakują to przede wszystkim: komar brzęczący (Culex pipiens), widliszek (Anopheles), doskwier pastwiskowy (Aedes vexans) i komary z rodzaju Culiseta.
- Być może w tym roku zostanie stwierdzony w Polsce komar azjatycki zwany tygrysim – mówi entomolog prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz z Katedry Ochrony Roślin Instytutu Nauk Ogrodniczych Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – W ostatnich latach został zauważony w Niemczech, Czechach i Słowacji, ale w tych krajach jeszcze się nie osiedlił. Wyraźnie ociepla się, więc może przedostać się do naszego kraju i w nim zimować. Lubi małe zbiorniki wodne gęsto porośnięte roślinnością. Może zakończyć rozwój nawet w poidełku z wodą dla ptaków. Osobniki dorosłe za dnia przebywają w wilgotnych zakrzewieniach, blisko ziemi. Jest to bardzo agresywny i niewybredny komar. Atakuje ludzi i zwierzęta od wczesnego ranka i znowu od późnego popołudnia. Jest doskonałym wektorem wirusów wywołujących różne choroby pochodzenia tropikalnego: denga, zika, żółta febra, gorączka Zachodniego Nilu.
Wiele gatunków komarów może przenosić czynniki wywołujące groźne choroby, w tym boreliozę przypisywaną głównie kleszczom. Przenoszą mikroorganizmy chorobotwórcze z ptaków domowych i dziko żyjących na zwierzęta domowe i ludzi. Komar widliszek, który występuje w Polsce, może wywołać malarię. Na szczęście, ostatnie zachorowania na tę chorobę stwierdzono na Żuławach w latach 60. ubiegłego wieku.
- Samice i samce żywią się nektarem i sokami roślin, ale przed wytworzeniem jaj samice potrzebują dużo białka – tłumaczy naukowiec z SGGW. – I wtedy kłują gospodarza, aby pobrać z niego krew bogatą w białka i aminokwasy. Samce nie potrafią przebić skóry i odżywiają się tylko wyciekającym sokiem roślin i nektarem kwiatów. Zaraz po kopulacji giną, nie żyją długo.
Posiłek komara zaczyna się od przekłucia skóry żywiciela kłujką znajdującą się w aparacie gębowym. Potem samica wpuszcza w skórę ofiary ślinę zawierającą środek znieczulający i substancję zapobiegającą krzepnieniu krwi (antykoagulant). Tuż po tej czynności pobiera jej tak dużo aż wypełni wolę. Ślina samicy zawiera substancje, które najczęściej powodują miejscowe odczyny zapalne, silnie swędzące obrzęki i zaczerwienienia.
Choć liczba komarów może wydawać się duża, a ich ataki porównywalne nawet do inwazji, to tak naprawdę sytuacja nie wygląda tak źle. Ich liczebność i dokuczliwość w poszczególnych latach jest różna. Wpływ na to ma wielkość opadów deszczu i śniegu w okresie jesienno-zimowym.
- Rozwój komarów przebiega od wczesnej wiosny w wodach stojących, w jeziorach, w stawach, oczkach i zastoinach wodnych, w rowach z wodą – wyjaśnia prof. Stanisław Ignatowicz. – Im więcej takich miejsc do rozwoju, tym więcej komarów wiosną i latem. Ostatnia jesień i zima 2023/2024 r. były wilgotne, a w poprzednich latach raczej suche, stąd w tym roku mamy więcej komarów. Jednak nie jest to nadzwyczajna plaga, ale normalna sytuacja.
Istnieje wiele produktów – repelentów, które pomagają w odstraszaniu nieznośnych owadów. Najskuteczniejszymi są te, które zawierają DEET lub ikarydynę.
- Do zwalczania komarów zalecam stosowanie do wód stojących produktu bakteryjnego zawierającego zarodniki i trujące kryształy białkowe pałeczki turyngskiej (Bacillus thuringiensis israelensis), aby wśród larw wywołać epidemię – radzi entomolog prof. St. Ignatowicz. – Gdy zabiegi takie nie zostały przeprowadzone, to wtedy osobniki dorosłe należy zwalczać metodą opryskiwania lub zamgławiania, co nazywamy odkomarzaniem. Środek owadobójczy jest wtedy wprowadzany w miejsca, gdzie komary są szczególnie dokuczliwe. Mgła środka lub jego drobne kropelki podczas tradycyjnego opryskiwania zatruwają latające komary, albo osiadają cienką warstewką na roślinności i zabijają te osobniki dorosłe, które kryją się w krzewach i wysokich trawach. Niestety, podczas odkomarzania niszczone są owady pożyteczne i nam obojętne. Zabiegi odkomarzania należy więc prowadzić z rozwagą i po dokładnej analizie ryzyka.
Każdy gatunek ma określone miejsce w przyrodzie i odgrywa w niej ważną rolę. Okazuje się, że komary też są potrzebne. Ich larwy oczyszczają wody stojące – filtrują wodę i odsączają z niej cząstki organiczne i mikroorganizmy wodne (glony, bakterie, grzyby i pierwotniaki), którymi się żywią.
Ale nie tylko są pożyteczne przy oczyszczaniu wód. Osobniki dorosłe zapylają rośliny podczas pobierania z nich nektaru i soków. Do tego, larwy są pokarmem wielu zwierząt wodnych – ryb i płazów. Natomiast osobniki dorosłe są zjadane przez jerzyki i nietoperze.
Choć dla człowieka komary bywają nieznośne, a nawet niebezpieczne, to wygląda na to, że jednak nie pojawiły się na świecie przez przypadek.
Anita Kruk, Biuro Promocji SGGW
Konsultacja merytoryczna:
prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz, Katedra Ochrony Roślin, Instytut Nauk Ogrodniczych SGGW