Zapraszamy na studenckie obozy jeździeckie na Mazurach. Zapraszamy zarówno początkujących jak i zaawansowanych jeźdźców! Studencka atmosfera gwarantowana!
Tu w roku 1991 szukając miejsca na nowa letnią bazę jeździecką trafiliśmy na opuszczone gospodarstwo na skraju lasu. Nie było to miejsce idealne, ale... mieliśmy już dość szukania. Jednakże po każdym kolejnym obozie i po kolejnym roku tu spędzonym miejsce to piękniało, ukazując nam wciąż nowe walory. Okazało się , że kupiliśmy gospodarstwo oddalone o ok.1 km od źródeł rzeki Łyny. Jest tu wspaniałe rozlewisko, z którego ta rzeka bierze początek Nad rozlewiskiem wznosi się tajemniczy, stary młyn. Wokół powstał rezerwat przyrody z pięknymi i dzikimi zakamarkami.
Z czasem w okolicy bazy odkryliśmy szereg jezior, z czego najpiękniejszym jest jezioro Orłowskie. Woda tego jeziora jest krystalicznie czysta , a dojazd bardzo utrudniony, co pozwala je ustrzec przed 'zbawiennymi dobrodziejstwami' cywilizacji. Jednakże jego położenie w stosunku do bazy ( ok. 4 km ) pozwala na urocze wycieczki rowerowe, z czego skwapliwie korzystają uczestnicy naszych obozów. W najbardziej upalne dni i gdy na to pozwalają warunki(?) pławimy w jego gościnnych wodach nasze rozgrzane konie i jeźdźców. Nie trzeba chyba dodawać , że jezioro to jest ulubionym miejscem kąpieli wszystkich uczestników obozów.
Łyna położona jest na skraju ogromnego kompleksu leśnego, który rozciąga się aż hen, ku północy. Jest to więc miejsce wręcz idealne na bazę jeździecką. W czasie każdego obozu uczestnicy biorą udział w jazdach terenowych, korzystając ze wszystkich dobrodziejstw lasu. Częstokroć w czasie jazdy robimy krótkie postoje, aby nasycić się pysznymi poziomkami czy malinami. Jesienne obozy wracają zaś do domów ze sznurami suszonych grzybów i słoikami pełnymi marynat. Las ogromnie uatrakcyjnia rajdy konne, które staramy się na każdym obozie organizować. Nie ma nic przyjemniejszego niż kilkugodzinna podróż na końskim grzbiecie. Jest ona zawsze okraszona mnóstwem niespodziewanych przygód.
Sama baza dopracowała się w ciągu tych bez mała 20 lat swojego niepowtarzalnego charakteru. Polna droga rozdziela ja na dwie części. Na jednej z nich znajdują się budynki stajenne , budynek mieszkalny ( świeżo wybudowany - poprzedni spłonął ) oraz stodoła. Jest tu też niewielki pole namiotowe. Przeciwna strona bazy gości drugi budynek mieszkalny wraz z kuchnią połączona ze stołówką oraz łazienkę.
Tu także znajduje się miejsce niezwykłe - ognisko. Śmiało mogę powiedzieć, że wokół niego koncentruje się życie kulturalne każdego obozu. Ogniska odbywają się każdego wieczoru. Tu każdy ma szansę zabłysnąć swoim kunsztem wokalno-instrumentalnym. Choć króluje tu niepodzielnie gitara to jednak od czasu do czasu pojawiają się : organki, harmonia czy flet.
Ogniska nasze są regularnie, (co weekend) odwiedzane przez zwierzęta. Z reguły są to kurczęta, choć zdarzają się także baranki, świnki i koziołki. Jest to prawdziwa uczta w dawnym stylu gdzie widelec i serwetka raczej nie maja nic do powiedzenia.
Na tych wieczornych spotkaniach jeźdźcy mają okazję pogwarzyć o przygodach, które ich tego dnia spotkały. Niejeden masuje obolałe mięśnie czy kości zaraz jednak dodając , że było warto. Uczestnicy , którzy 'rozstali się' z końmi bez komendy rozbawiają innych swoimi opowieściami. Gitara przechodzi z rąk do rąk grając na przemian pieśni ułańskie , polskiego rocka, szanty czy piosenki Łemków i Ukraińców. Jednakże zawsze o północy wszyscy mężczyźni wstają , stawiają lewą nogę na podwyższeniu i śpiewają 'Samosierrę' - taki to już w tej Łynie panuje piękny zwyczaj...
Ale przecież przyjechaliśmy tu pojeździć konno , więc ... jazdy odbywają się na ujeżdżalni przylegającej do bazy lub w terenie, ( czyli po okolicznych łąkach i lasach ) Jazdy na ujeżdżalni to przede wszystkim ćwiczenia zręczności jeźdźca i gibkości konia. Stęp, kłus, galop i ćwiczenia z nimi związane oraz elementy skoków - to podstawowy program zajęć. Tutaj każdy musi prowadzić swojego konia indywidualnie. Inaczej się ma sprawa w terenie. Po ok. 7 dniach spędzonych na ujeżdżalni , początkujący wyjeżdżają na swoją pierwszą przejażdżkę. A ponieważ okolica jest piękna wrażeń nie brakuje. Nie rzadko jazdę umilają przebiegające jelenie i zające, a wieczorowa porą stadka dzików.
Wieczorem , po ostatniej jeździe uczestnicy zasiadają do wspólnej kolacji, która zwyczajowo odbywa się na dworze, pod dwoma ogromnymi klonami rosnącymi na środku bazy. Słońce kocha Łynę i gdy zachodzi, na dobranoc zagląda ciekawie przez ogromne wrota stodoły na stół pokryty przepysznymi kanapkami, podsłuchując, co tez ciekawe mają do powiedzenia uczestnicy tych wspaniałych obozów...
dodane przez szarza