Jak popularne jest w Polsce pielgrzymowanie?
A.D.: Każdego roku pielgrzymuje 15 proc. Polaków,
czyli 6-7 mln osób. W samej Europie stanowimy 20 proc. pielgrzymów i 5
proc. wszystkich pielgrzymów katolików na świecie.
Jak tę popularność pielgrzymowania, szczególnie w odniesieniu do reszty Europy, wyjaśnić?
A.D.: Religijność polska ukształtowała się w baroku
przez przejaskrawienie, przez emocjonalizm, przez folklor szlachecki i
chłopski zarazem. Drugą epoką, która ją ostatecznie ukształtowała, były
zabory. Wszedł wówczas do religijności komponent patriotyczny.
Religijność polska miała zawsze cechy religijności masowej, maryjnej.
Sanktuaria maryjne stanowią zresztą 3/4 wszystkich w Polsce.
Religijność masową jako formację, która zdoła się
oprzeć naciskowi komunistycznemu, popierał kard. Stefan Wyszyński. Jej
wyrazem były pielgrzymki, koronacje cudownych wizerunków. Na natężenie
pielgrzymowania wpłynął także Jan Paweł II, który nawiedzał sanktuaria
maryjne, koronował cudowne wizerunki.
Przykładowo, w latach 1982 i 1983 r. Jasną Górę
odwiedziło 5 mln osób i sanktuarium znalazło się w ścisłym gronie
najliczniej odwiedzanych miejsc kultu katolickiego na świecie. Dziś
odwiedza Częstochowę niewiele mniej pątników, ok. 4,5 mln osób
rocznie.
Co charakteryzuje współczesne pielgrzymowanie? Co się zmieniło przez - powiedzmy - 20 ostatnich lat?
A.D.: Pątnictwo przez wieki było piesze,
pielgrzymowała przede wszystkim ludność wiejska - stanowiła nawet 80-90
proc. tej grupy. Jeszcze w latach 70. osoba z wyższym wykształceniem
wśród pątników była zjawiskiem. Obecnie pielgrzymuje więcej osób
młodych, wykształconych, z miast. Młodzież stanowi nawet 50 proc.
pielgrzymów. Okazuje się, że ta forma, pogardzana niegdyś przez grupy
wykształcone, staje się coraz bardziej atrakcyjna.
Coraz mniej jest pielgrzymek pieszych, większość osób pielgrzymuje autokarami, ale także rowerami, a nawet na rolkach, konno.
Jednak przede wszystkim współczesne pielgrzymki charakteryzuje
większa dojrzałość wiary. W założeniu Kościoła pielgrzymowanie jest
oddaniem czci Bogu, cuda mają znaczenie drugorzędne. Jeśli mają się
dokonać, to przede wszystkim w duchu. Pielgrzymka z założenia ma być
aktem duchowym, mniej rytualnym, chociaż oczywiście ryt drogi
oczyszcza, ma znaczenie terapeutyczne. Kładziony jest nacisk na aspekt
wspólnotowy, wzajemną pomoc, uczucie braterstwa, solidarności w wierze
czy stanie.
Taka formacja rysuje się mniej więcej od 20-30 lat, z tym, że jej
podwaliny kładziono już wcześniej, mniej więcej od obchodów milenijnych
chrztu Polski.
Pątnicy nie chodzą już do sanktuariów prosząc o zdrowie?
A.D.: Owszem, prosząc o zdrowie, wyleczenie z pijaństwa, znalezienie
męża, żony. Zawsze do miejsca świętego czy do relikwii szło się po
łaskę, uzdrowienie. Występował też ogólny cel, by oddać cześć świętej
osobie.
Czy taka forma wypraszania przychylności czy przekupywania bóstwa nie charakteryzuje pierwotnych form kultu?
A.D.: Pielgrzymowanie do sanktuarium jest sposobem kontaktu z sacrum
niezależnie czy jest ono chrześcijańskie, buddyjskie czy plemienne.
Niezależnie, czy religia jest teologicznie wysublimowana, czy teologii
spisanej nie ma. W sanktuarium jest osoba święta, rzecz święta,
sacrum, czyli moc, do której człowiek się ustosunkowuje, chce nawiązać z
nią kontakt. Szuka sposobów wyrazu, by zapewnić sobie dobra w życiu
doczesnym i życiu po śmierci.
Pielgrzymowanie ulegało folkloryzacji, często ocierało się o magię.
Religijność masowa żąda konkretu. Religijność intelektualna, mistyczna
już nie, bo z bóstwem kontaktuje się w inny sposób.
Mieć rzecz świętą to przepustka do innego świata i lepszego życia.
Nie bez powodu zjadano wosk ze świec, które paliły się przy grobie
świętego. Jest anegdota, że kiedy w Wielki Piątek na Górze Oliwnej
podawano do pocałowania drzewo Krzyża Świętego odnalezione przez św.
Helenę, jeden z pątników odgryzł jego kawałek. Potem dwóch diakonów
musiało pilnować, czy kolejny pątnik tylko całuje relikwię czy ją
gryzie.
Z jednej strony większa dojrzałość wiary, z drugiej strony na
pielgrzymie szlaki ruszają też osoby niewierzące - np. do grobu św.
Jakuba, do Santiago de Compostela - to szlak popularny też wśród
Polaków. Jak wyjaśnić pielgrzymowanie niewierzących?
A.D.: Rzeczywiście Europa pokryła się siecią szlaków pątniczych,
odnowiły się pielgrzymki do Santiago de Compostela - przychodzi tam
rocznie 2 mln osób i nie wszyscy są wierzący. Wyruszenie w drogę wiąże
się z potrzebą wyjścia poza siebie, to akt transcendencji. Te osoby
wyruszyły, poszukują, czyli świat, w którym żyją, nie znaczy dla nich
tyle, ile powinien. Idą po coś innego. Część osób oczywiście idzie lub
jedzie rowerem dla sportu, część w celach poznawczych, rekreacyjnych.
Czy rekreację, turystykę można pogodzić z pielgrzymką? Czy
wyjazd np. do Ziemi Świętej z biurem turystyki religijnej to jeszcze
pielgrzymka czy już nie?
A.D.: Nie zapominajmy, że pielgrzymka, nawet najbardziej pobożna,
którą idą ludzie śpiewający różaniec, nigdy nie ma wyłącznie charakteru
religijnego. Nawet jeśli idzie się piechotą 30 km, zawsze coś się po
drodze widzi. Pielgrzymka ma więc także walory poznawcze, rekreacyjne,
chociaż głównym czynnikiem jest sacrum. Tak samo jest z turystyką
religijną.
O turystyce religijnej mówimy, gdy grupa jedzie z księdzem - on ją
nobilituje, zapewnia posługę, uczestnictwo w liturgii. Są jednak kłopoty
z jej zdefiniowaniem.
Ortodoksyjne stanowisko jest takie, że pielgrzymka ma mieć aspekt
pokutny, trud dojścia do celu ma być ofiarą za siebie, bliskich.
Pielgrzymowanie to modlitwa, akty religijne w drodze i po przyjściu do
ośrodka kultu. Natomiast wylegiwanie się na plaży i pójście do
kościoła to żadna pielgrzymka.
Ale klasyfikowanie nie jest dobre - to jest pielgrzym, a to turysta
pielgrzymkowy, czyli ktoś gorszy. Nigdy nie wiadomo, czy osoba, która
wejdzie do sanktuarium, nie wyjdzie z niego przemieniona.
Turystyka religijna - jak duże jest to zjawisko?
A.D.: Staje się ona głównym elementem pątnictwa jako takiego - jej
rozwój przypada na ostatnie 20 lat. Pielgrzymki są organizowane przede
wszystkim do dużych ośrodków kultu w Polsce. Procent wyjeżdżających za
granicę jest szalenie mały. Z zagranicznych miejsc Polacy wybierają
najczęściej Ziemię Świętą, Rzym, Fatimę, Lourdes, Medjugorie.
Kiedyś pątników w drodze częstowano wodą, posiłkiem; dziś za
niektórymi podążają budki z gastronomią. Czy pieszym pielgrzymkom nie
grozi komercjalizacja?
A.D.: Wiadomo, za ludźmi podąża handel. Tak było zawsze. Przy
szlakach pielgrzymkowych powstawały niekiedy osiedla, które potem
przeradzały się w miasta. Podczas odpustu na placu sprzedaje się
dewocjonalia, je, pije. Tak było zawsze i tak będzie. Świętości
nieodmiennie towarzyszy świeckość.
źródło: TRAVEL TRADE GAZETTE