Dania - sytuacja polityczna - wywiad z dr Jacobem Christensenem

Państwo: Dania

W Danii rozpoczyna się na dobre kampania wyborcza przed zapowiedzianymi na listopad wyborami. Przy okazji tego wydarzenia doktor Jacob Christensen z Syddanske Universitetet w Odense odpowiada na kilka pytań Portalu Spraw Zagranicznych dotyczących najważniejszych kwestii związanych z duńską polityką.


PSZ: Duński system wyborczy jest bardzo skomplikowany. 179 miejsc w parlamencie (Folketingu) rozdzielanych jest na dwa sposoby z wykorzystaniem metody tzw. mandatów wyrównawczych. Stosowany jest ultraproporcjonalny sposób podziału mandatów, istnieje kilka progów wyborczych, wreszcie 4 miejsca zarezerwowane są dla duńskich terytoriów zależnych (Grenlandii i Wysp Owczych). Czy ta ilość różnorakich czynników mających wpływ na ostateczny wynik wyborczy partii nie powoduje niezrozumienia i zniechęcenia duńskich wyborców?


JCh: Nie, wręcz przeciwnie - większość z nich postrzega nasz system wyborczy raczej jako prosty. Folketing wybierany jest za pomocą proporcjonalnych wyborów, a konstrukcja systemu zakłada, że rząd powinien mieć poparcie większości parlamentu. Sądy nie grają żadnej politycznej roli, podobnie monarchia. Technicznie patrząc, sam system wyborczy jest dość skomplikowany, ale jego zaletą jest to, że w praktyce zapewnia wierne odwzorowanie poparcia dla poszczególnych partii przy podziale mandatów parlamentarnych.

Generalnie poziom poparcia dla obecnego systemu politycznego jest bardzo wysoki. Pomimo tego badania pokazały ostatnio spadek zaufania do systemu jako całości i do polityków. Powinien być ten fakt jednak rozważany w kontekście tego, że Dania silnie odczuła ekonomiczny kryzys po roku 2008, a także, że w zachodnioeuropejskiej skali kraj zanotował silny spadek PKB w 2009 roku, co było skutkiem kryzysu.

PSZ: Czy można określić jedną z największych partii duńskich, Dansk Folkeparti (DF), która doprowadziła do wznowienia kontroli na granicach z Niemcami i Szwecją, jako partię nacjonalistyczną?

JCh: Nie jest łatwo zaklasyfikować DF. Normalnie określilibyśmy ją jako prawicowopopulistyczną, co też nie jest bezdyskusyjne, jako że DF popiera większą część założeń duńskiego państwa dobrobytu. Prawdą jest jednak, że partia forsuje wizję Danii homogenicznej etnicznie, kulturowo i religijnie. DF jest również bardzo negatywnie nastawiona do imigrantów, którzy nie pochodzą z Ameryki Północnej lub Europy Zachodniej. Partia odnosi się również często do tematów przestrzegania porządku i prawa.

W odniesieniu do spraw europejskich DF jest zasadniczo przeciw Unii Europejskiej i chce w jej miejsce strefy wolnego handlu. W związku z tym należy również założyć, że jest ona przeciwna wolnemu przepływowi siły roboczej w ramach Wspólnoty. DF zawsze była również przeciwnikiem udziału Danii we współpracy w ramach Układu z Schengen. Życzy sobie ona powrotu pełnej kontroli celnej i paszportowej. Trzeba w tym miejscu zauważyć, że na mocy układu z Edynburga Dania nie jest zobowiązana do udziału w strefie Schengen. Nasz kraj uczestniczy w niej na podstawie zwykłych umów międzypaństwowych.

Wspomniana w pytaniu umowa skutkująca wprowadzeniem ”permanentnej kontroli granicznej” z maja była odrobinę zaskakująca, ponieważ DF z reguły nie wtrącała się w sprawy dotyczące traktatów europejskich. Mówiło się jednak wtedy o niej jako o formie politycznej zapłaty za poparcie rządowej reformy emerytalnej. Przy okazji można zauważyć, że Venstre [największa partia parlamentarna, o charakterze liberalnym, należy do koalicji rządowej - przyp. JW], która tradycyjnie nastawiona była raczej pozytywnie do UE, stała się nieco bardziej euro sceptyczna w ciągu ostatniego roku.

PSZ: W Danii rządzi obecnie rząd mniejszościowy. W Polsce mówi się nawet, że to rodzaj skandynawskiej „tradycji”, że te kraje nie mają stabilnej większości parlamentarnej. Jak jest to postrzegane w Pana kraju?

JCh: Rządy mniejszościowe są, podobnie jak w Szwecji i Norwegii, raczej regułą, niż wyjątkiem. Od 1945 roku Dania była rządzona przez rządy większościowe tylko w latach 1957-1964, 1968-1971 i 1993-1994. Pomimo tego pozycja władzy była dość stabilna (za wyjątkiem okresu 1973-1981). Jednym z wyjaśnień takiej sytuacji jest, że od początków XX stulecia rozwinęła się kultura, w której rządy zawierają wiążące umowy z jedną lub więcej partiami opozycyjnymi. Układy te cieszą się wielkim poważaniem, co może zostać pokazane przez aktualny przykład:

Obecny rząd zawarł w maju umowę dotyczącą reformy emerytalnej, która zmienia układ obowiązujący od 2006 roku. W jego skład wchodziły trzy inne partie w Folketingu. Przeciwko nowej umowie wystąpili socjaldemokraci, którzy byli zaangażowani w układ z 2006 roku. To oznacza, że reformę emerytalną można będzie przeprowadzić dopiero po wyborach, ponieważ istniejące układy (a obecnie w mocy jest ten z 2006 roku) tracą moc dopiero w związku z nowymi wyborami.

Teraz jednak sytuacja stała się naprawdę interesująca: Partia Radykalnej Lewicy (Radikale Venstre - RV - partia socjalliberalna) przyłączyła się do tegorocznej majowej umowy, jednak chciałaby poprzeć ewentualny socjaldemokratyczny rząd po wyborach. Jeśli partie stojące za umową majową będą w listopadzie nadal mieć większość, RV będzie musiała również zająć stanowisko popierające reformę. Będzie to aktualne również w sytuacji, gdyby RV była języczkiem u wagi i od niej zależałoby stworzenie większościowego rządu centrolewicowego. Skutkiem będzie zaistnienie - pomimo możliwości stworzenia większościowego rządu na lewicy - mniejszościowego rządu centroprawicowego. Pacta sunt servanta, jak mówi się po łacinie. Tylko wtedy, gdyby socjaldemokraci uzyskali większość wespół z Socjalistyczną Partią Ludową (Socialistisk Folkeparti - SF) i Listą Jedności (Enhedslisten) - czyli partiami, które nie poparły majowej umowy - RV zostałaby zwolniona z obowiązku poparcia dla reformy emerytalnej, ale wtedy jej głos byłby pozbawiony znaczenia.

Normalną była sytuacja, w której rządy tworzyły koalicje ad hoc do konkretnych spraw. Na przykład w latach dwutysięcznych rządy partii konserwatywno-liberalnych współpracowały z DF w sprawach ekonomicznych i dotyczących prawa i porządku, natomiast z socjaldemokratami i RV w sprawach polityki europejskiej. Wszyscy akceptowali taką sytuację.

Stabilny układ rządów mniejszościowych można też tłumaczyć tym, że parlamentarne komisje grają stosunkowo dużą rolę przy formułowaniu propozycji ustaw. W związku z tym partie opozycyjne mają mniejszą motywację, aby wchodzić do rządu.

PSZ: Jak duńskie partie polityczne zareagowały na niedawne zamachy w Oslo?

JCh: Generalnie wszystkie partie przekazywały rządowi w Oslo i rodzinom ofiar wyrazy smutku i żalu z powodu tego, co się stało. Zamach wywołał jednak dyskusję o języku używanym w duńskiej debacie na temat polityki zagranicznej i imigracyjnej. Pia Kjærsgaard, liderka DF, bezpośrednio zaprotestowała, jakoby niechętna lub wprost antyimigrancka debata miała mieć jakiekolwiek znaczenie w sprawie zamachu. Pastorka i krytyk społeczny, Sørine Godtfredsen (niepowiązana z żadną partią), znalazła się pod ostrzałem w związku z artykułem, który można było odczytywać jako szukający przyczyny zamachu w imigracji do Europy Zachodniej. Komentatorzy zauważyli też, że DF w tym roku - w przeciwieństwie do zeszłego - nie przedstawiła konkretnych propozycji zaostrzenia zasad prawa imigracyjnego.

PSZ: Dlaczego najbardziej znani duńscy politycy z pierwszych stron gazet odchodzą do organizacji międzynarodowych? W Polsce wszyscy pamiętamy, że dwa lata temu Anders Fogh Rasmussen zamknął Radosławowi Sikorskiemu drogę do stanowiska Sekretarza Generalnego NATO. Czołowym politykiem w skali europejskiej jest także Poul Nyrup Rasmussen, szef frakcji socjalistycznej w europarlamencie. Może Pan wskazać innych duńskich polityków, którzy mogliby zrobić międzynarodową karierę?

JCh: „Eksport” polityków na poziom międzynarodowy jest, powiedziałbym, ograniczony. Tylko trójka Duńczyków była sekretarzami generalnymi lub wysokimi komisarzami w organizacjach międzynarodowych od 1960 (Thorkil Kristensen w OECD 1960-1969, Poul Hartling w UNHCR 1978-1985 i obecnie A.F. Rasmussen w NATO). Do tego faktycznie można dołożyć P.N. Rasmussena jako przewodniczącego Partii Europejskich Socjalistów i cały szereg duńskich komisarzy w UE.

Nie mogę jednoznacznie wskazać żadnego kandydata z duńskiej sceny politycznej do ważnego stanowiska międzynarodowego. Minister energetyki, Lykke Friis i (o ile socjaldemokraci, których jest liderką, nie powrócą do władzy) Helle Thorning-Schmidt mogłyby myśleć o sukcesie na arenie międzypaństwowej.

PSZ: Dziękuję za rozmowę.

Folketinget - jednoizbowy duński parlament, wybierany co 4 lata w systemie proporcjonalnym. Składa się ze 179 członków, z których 175 wybieranych jest z Danii, a czworo z terytoriów zależnych. Aby wziąć udział w głosowaniu należy mieć skończone 18 lat, posiadać obywatelstwo duńskie i na stałe zamieszkiwać w tym kraju (ostatnio ta reguła została złagodzona i dopuszcza dwuletnią nieobecność w kraju pod warunkiem, że osoba „zamierza po tym okresie wrócić do kraju”; nie dotyczy dyplomatów i przedstawicieli państwa w organizacjach międzynarodowych). Parlament duński ma prawo wyrażenia votum nieufności, nowy rząd nie musi jednak na początku swojego urzędowania ubiegać się o votum zaufania. Siedzibą parlamentu jest Christiansborg w Kopenhadze - do 1794r. siedziba królów Danii.

Jakub Woliński

źródło: Monitor Wyborczy w Europie, nr 11.
www.psz.pl

ostatnia zmiana: 2011-08-31
Polityka Prywatności